Cześć przyjaciele.
W tym wpisie zastanawiam się, w jaki sposób czytamy miasto? Może to się nam zdawać bez znaczenia, lecz to pod jakim kątem widzimy dane miejsce, ma na nas niemały wpływ.
Czy widzimy konkretne miejsce w najprostszym kontekście?
Przez pryzmat historii?
A może pod kątem tego, co chcielibyśmy, by tam się zmieniło?
Czy przez pryzmat tego w jaki sposób to miejsce na nas wpływa?
To jak podchodzimy do miasta, ma znaczenie w kontekście tego, jacy później się stajemy, co zyskujemy. Postaram się to pokazać na podstawie nabrzeży nad Motławą. Zapraszam do lektury 😉
Najprostszy sposób odbioru miasta.
Najprostszy sposób, jak sądzę, jest używany przez większość osób i też spojrzenie pod takim kątem, daje najmniej feedbacku. Polega to na tym, że nie zagłębiamy się specjalnie w to gdzie jesteśmy i co widzimy. “Jestem nad Motławą”, “koło Żurawia”, “widzę Sołdka”. Bardzo ogólne i powierzchowne nazywanie danego obszaru czy miejsca, nie daje informacji zwrotnej.
Istnieje niepisana zasada, wg której to co my dajemy, zaangażowanie i emocje, potem wraca i prędzej czy później świadomi ludzie to odczują. Co jasne, jeśli ktoś czuje się dobrze będąc w żaden sposób zaangażowanym i jest szczęśliwy, to super. Jednak radze doczytać do końca 😉
Postrzeganie poprzez historię.
Drugi sposób postrzegania danego miejsca, przez jego historie, jest dużo głębszy. Nad Motławą możemy myśleć o przedwojennych filmach, gdzie spichlerze jeszcze stały, widzieć Szymków, Żuraw, który nie był muzeum, las masztów itd.
To w zależności od wiedzy, odbiór na bardzo głębokim poziomie, sentymentalny, biorąc pod uwagę fakt, jak wiele Gdańsk stracił w czasie wojny. Ćwiczący wyobraźnie, bo podświadomie widzimy i czujemy życie i budynki, których już nie ma lub są właśnie rozbierane. Wchodzimy emocjonalnie i zagłębiamy się w mieście, porównujemy, wyciągamy wnioski. Od czasu do czasu warto w ten sposób spostrzegać miasto, oby nie za często, gdyż to odbiera dostęp do bycia w tu i teraz, a co za tym idzie, brania tego co mamy obecnie. Temat poruszałem w tym wpisie.
Postrzeganie poprzez przyszłość.
Trzeci sposób, czyli patrzenie przez pryzmat wizji, przyszłości. Nad Motławą już widzimy nową zabudowę Wyspy Spichrzów, zastanawiamy się jak to będzie z kładkami (obecnie jedna kładka już funkcjonuje), które mosty będą zwodzone i kiedy. Gdy znamy projekt i wizualizacje, przyklaskujemy i wyczekujemy, lub wręcz przeciwnie, ponieważ widzielibyśmy lepiej inny. Jeszcze bardziej w tym wypadku denerwujemy się jak porównamy, to co ma stanąć, z tym co stało przed wojną. Myśląc o kładce wiemy jakie ona spory wywołuje, że dzieli mieszkańców i sami zaczynamy mieć wątpliwości, wahamy się, namyślamy i rozważamy za i przeciw.
Jak widać postrzeganie miejsca pod kątem przyszłości, wizji może być szalenie skrajne, co zależy od tego jakie mamy zdanie na temat. Z jednej strony rozwijamy wyobraźnie, stajemy się częścią Gdańska, cieszymy z rozwoju i wyczekujemy. Z drugiej strony budujemy w sobie negatywne emocje, niepotrzebnie się denerwujemy i zamartwiamy. Tak jak w poprzednim przypadku, postrzegania miejsc pod kątem historii, lepiej ograniczać wybieganie w przyszłość, ponieważ tylko tu i teraz mamy dostęp do prawdziwego, obecnego Gdańska.
Czego się uczę, jak się czuję?
Czwarty sposób czytania miasta, do którego zachęcam, to spoglądanie na odwiedzane miejsca pod kątem tego, co one nam dają? W jaki nastrój wprowadzają? Jak się czuję, gdy je odwiedzamy? Czy to pozytywne emocje? Negatywne, jeśli tak to jakie?
Dobrze jest tutaj porównać Motławę do Raduni, gdyż dają dostęp do skrajnych, różnych emocji i refleksji. a człowiek szczęśliwy to człowiek zbalansowany.
Przykład Motławy i Raduni.
W Gdańsku, w centrum miasta mamy Motławę, gdzie dużo ludzi, języków, dostojne bramy, spichlerze, przestrzeń. Inny klimat znajduję nad Radunią, skromniejsza zabudowa wprowadza dużo uroku. W czasie jednego spaceru po Śródmieściu, staram się łączyć obcowanie z Motławą i Radunią. Nad Motławą dostaję mega inspiracje, co wczoraj objawiło się wierszem, wspaniałą architekturę, przestrzeń, mnóstwo mijanych osób, jachty i inne. Zaś nad Kanałem Raduni dostaje spokój, urok skromniejszych budowli (choć taki Wielki Młyn mały nie jest ;)), nachodzą mnie różne refleksje, można spokojnie porozmawiać.
W życiu czasem potrzeba być głośnym, wesołym i mieć rozmach, a czasem coś przemyśleć, zastanowić się, uspokoić.
I na koniec… 😉
Zdawaliście sobie sprawę, że poprzez miasto możecie się tego uczyć ? Pewnie nie, klucz to świadomość. Teraz już wiecie. Przy kolejnych spacerach zwracajcie uwagę na to pod jakim kątem patrzycie na miasto, ponieważ od tego zależy jak Gdańsk Wam odpowie.
Zachęcam do polubienia mojej strony na FACEBOOK’u. To co dzienna dawka niecodziennego Gdańska 😉
Niezmiennie – odkrywaj, pokazuj innym i ciesz się tym ! Pozdrawiam, Cześć 🙂