Cześć Przyjaciele!
“Lokalni przewodnicy” to projekt Instytutu Kultury Miejskiej, mający na celu pokazanie mieszkańcom i wszystkim chętnym kilku Gdańskich dzielnic.
W ostatni wtorek, pełen ciekawości, wybrałem się na Orunię, odbyć spacer z lokalną przewodniczką – Panią Aleksandrą Abakanowicz.
Miejsce zbiórki przed Kuźnią przy ul. Gościnnej, okazało się trafione. Na kilka minut przed startem spaceru mocno się rozpadało, wszyscy schronili się pod podcieniem kuźni. Gdy deszcz ustał, zaczęliśmy wędrówkę.
Chodźcie również!
Najmniejszy dom podcieniowy
Ulica Gościnna bywa nazywana “Oruńską Starówką”. Skupia kilka ciekawych budynków i ciekawostek, o których słuchaliśmy z zapartym tchem. Kuźnia, przy której miała miejsce zbiórka, to najmniejszy dom podcieniowy, z jedynie trzema kolumnami. Tablica sugeruje, iż został zbudowany na samym początku XIX wieku, aczkolwiek jak wspomniała Pani Aleksandra – data może być błędna, bowiem w 1813 roku, spaleniu uległa cała okolica. Istnieje małe prawdopodobieństwo, że zachował się wówczas drewniany budynek kuźni.
Pozostałości po linii tramwajowej
W osi ul. Gościnnej stoi neogotycki Kościół Św. Jana Bosko z lat 20-tych XIX wieku. Zaskoczyła mnie informacja, iż oryginalny mechanizm zegara, znajduje się w Muzeum Zegarów Wieżowych w Kościele Św. Katarzyny. Przyglądając się świątyni dostrzec można inny ciekawy szczegół – pozostałość po linii tramwajowej, która dojeżdżała na Orunię. Była to linia jednotorowa z czterema mijankami, funkcjonowała do lat 70-tych ubiegłego stulecia. Pani Przewodnik wspomniała o ciekawej postaci, jaką był konduktor Antoni Kuszyński. Znany z wierszyków, którymi raczył pasażerów, np – “Przystanek Adria, kto nie jadł kolacji niech idzie do restauracji”. To nie koniec pamiątek po linii tramwajowej, gdyż kawałek dalej w stronę południową, zobaczyliśmy fragment dawnego przystanku.
Fragment przystanku tramwajowego. |
Ciekawostki ul. Gościnnej
Ul. Gościnna skrywa więcej ciekawostek – przedwojenny słup ogłoszeniowy, podmurówka będąca pozostałością po ewangelickim cmentarzu Św. Jerzego (początek funkcjonowania – koniec XVI wieku) oraz Oruńskie Lapidarium założone w 2008 roku przez Pana Krzysztofa Kosika. Nie sposób pominąć zacnej zabudowy – Zajazd “Pod kolorowym kozłem”, kamienica z około 1920 roku mieszcząca niegdyś hotel i restauracje. “Oruński Ratusz” z 1860 roku, który ratuszem nie był, z rzeźbami Demeter i Temidy na fasadzie. Przechodząc na drugą stronę, najbliżej ul. Trakt Św. Wojciecha stoi Kamienica Borzechowskiego z 1892 roku, mieszcząca sklep o wyjątkowym wnętrzu.
Lapidarium. |
Drzwi w Kamienicy Borzechowskiego. |
Linia kolejowa
Dalszy spacer wiódł ulicami po drugiej stronie torów. Moim zdaniem to świetny zabieg, pokazujący “normalność” tych terenów. Przechodząc tunelem Pani Abakanowicz zwróciła naszą uwagę na mural z wykorzystaniem elementów z dzielnicy. Linia kolejowa, którą mieliśmy nad głowami, została poprowadzona w 1852 roku, dzieląc Orunię na dwie części. Co z resztą sprawia kłopot do dzisiaj.
Domek Grabarza i oryginalne drzwi “art deco”
Zatrzymując się przy ul. Przyjemnej, obejrzeliśmy dawny Domek Grabarza (tutaj sięgał wspomniany wyżej cmentarz). Uroczy ceglany domek wygląda jak “rodzynek” pośród powojennej zabudowy wielorodzinnej. Następnie udaliśmy się ul. Uroczą z ciekawą modernistyczną zabudową, po czym zobaczyliśmy oryginalne drzwi art deco przy ul. Smoleńskiej.
Domek Grabarza. |
Oryginalne drzwi art deco. |
“Skarby” przy ul. Żuławskiej
Ul. Grabową dotarliśmy do Żuławskiej, gdzie zatrzymaliśmy się na dłużej. Nasza lokalna przewodniczka wskazała na piękny Żuławski pejzaż, rozpościerający się między domami. Dowiedzieliśmy się m.in. o łodziach (prawdopodobnie z przełomu XII i XIII wieku), znalezionych w latach 30-tych ubiegłego stulecia, oraz srebrnych monetach, znalezionych kawałek dalej na południe. W pobliżu stoi dawny zakład poprawy, który poprzez prace wychował ponad 1100 chłopców. Zobaczyliśmy z tego miejsca jeszcze jeden ciekawy obiekt, mianowicie pierwszy budynek tzw. “Melioratki”. Dla mnie szczególnie interesujący, gdyż nie raz i nie dwa, miałem tam lekcje.
Żuławska część Oruni. |
Neoromańska kamienica i Park Schopenhauera
Ruszyliśmy ul. Żuławską w stronę przejścia kolejowego, po drodze zatrzymując się przy przykładzie miejskiej zabudowy (dwie kamienice) oraz budynku Ochronki z 1920 roku, gdzie w ciągu dnia odbywały się zajęcia dla dzieci, zaś popołudniami miały miejsce spotkania lokalnej Polonii. Przy ul. Dworcowej, Pani przewodnik pokazała nam piękny przykład neoromańskiej architektury. Szkoda, że tak zaniedbany. Nie mogło obyć się bez wejścia do Parku Schopenhauera, założonego w XVIII wieku przez Andrzeja Schopenhauera, dziadka Artura. Park, co nie było wówczas oczywiste, miał otwarty charakter. Obecnie znajdziemy w nim Topole Białą o obwodzie pnia 410 cm, zaś bliżej Traktu Św. Wojciecha rośnie kilka najstarszych drzew, być może pamiętających założyciela.
Kino, drukarnia, zakład fryzjerski
Po wizycie w parku, Pani Aleksandra poprowadziła nas Traktem Św. Wojciecha w stronę Starych Szkotów. Po drodze raczyła ciekawostkami – opowiadała o Kinie Kosmos z 440 miejscami, największym zakładzie pralniczo-chemicznym w przedwojennym Gdańsku, najstarszym wciąż działającym zakładzie fryzjerskim, założonym w 1926 roku przez Pana Franciszka Scharmacha czy Restauracji “Adria”. Koniec spaceru miał miejsce na zapleczu pięknej kamienicy, będącej częścią mieszkalną drukarni, drukującej czasopisma Polskie.
Najstarszy w Gdańsku zakład fryzjerski. |
Kilka (ważnych) słów na koniec
Ciekawostki takie jak przedwojenny słup ogłoszeniowy, oryginalne drzwi art deco, najstarszy zakład fryzjerski lub pozostałości peronu tramwajowego – są dowodem, iż warto wybierać się na takie spacery.
Wiele się nauczyłem i jestem pewien, odwiedzę zakład fryzjerski i kto wie… może zostanę stałym klientem? 😉
Zapraszam Cię na FB do polubienia mojej strony 7 zdjęć z Gdańska. Dzięki temu nie przegapisz kolejnych wpisów na tym blogu 🙂
Odkrywajcie Gdańsk, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!
Oby tak dalej. By nie minęło, by nie znudziło,czy znużyło. Oko wprawne, ręka taka sama, cudowne hobby. Miło gościć, i pozazdrościć.