Cześć Przyjaciele!
Być może zastanawiacie się, dlaczego zwracam się do Was w sposób jak wyżej. Po prostu nadaje Wam tożsamość. Dzięki temu jest większe prawdopodobieństwo, że będziecie wobec mnie przychylni. Nauczyłem się tego od Michała Sikorskiego, dokładniej oglądając Jego filmy na YouTube (klik).
Nie ma dnia, w którym byśmy się nie uczyli. Najczęściej nieświadomie. Każdy z nas, bez wyjątków, żyje w pewnej przestrzeni. Poruszamy się konkretnymi ulicami, mijamy takie a nie inne budynki, cieszymy zielenią w takim, a nie innym wymiarze.
Tworzymy obrazy odnośnie swojego dnia, otoczenia, miasta, życia, zbierając zupełnie nieświadomie miliardy bodźców.
Proste pytania?
Gdy ktoś nas pyta – “Co u Ciebie?” – najczęściej odpowiadamy – “po staremu”, “stara bieda”, “same nudy, nic ciekawego”. Zastanawialiście się, z jakiego powodu tak jest? Bo ja tak.
To jak odpowiesz na pytanie – “Co u Ciebie?”, leży w dwóch wymiarach. Pierwszy to ogólne życiowe wartości i misja, zwana również wizją. Drugi ukrywa się pod kilkoma ostatnimi dniami, no, może tygodniami Twojego życia. Żeby było jasne, aby móc o tym myśleć, trzeba mieć “ogarnięte” podstawy, jak zdrowie, rodzina, praca, przetrwanie, relacje.
Przechodząc dalej, tłumaczę i objaśniam dwa poziomy, od których wiele zależy
Numer jeden – misja lub powołanie
Życiowa misja lub też powołanie, to nic innego, jak coś czemu pragniemy podporządkować życie. To ogólny dobry stan ducha, powodujący, iż rano chcę się wstać z łóżka. Coś co mamy już w sobie, czego nie trzeba specjalnie “uruchamiać”, rdzeń naszego “jestestwa” oparty na podstawach, które wypisałem wyżej.
Moją wizją jest dzielić się z innymi dobrym słowem, które kwitnie we mnie w kontakcie z Gdańskiem. To chęć łamania stereotypów, rozpowszechniania pięknych miejsc i zmiany mentalnej wszystkich nas. Zmiany, która pozwala cieszyć się ZWYKŁOŚCIĄ, która pozwala wydobyć indywidualność, która pomaga być dobrym człowiekiem.
Numer dwa – “kilka ostatnich dni”
Mając wizję, czujemy się nakręceni, lecz to nie wystarcza. Do tego potrzeba codziennej pracy i zaangażowania. Czasami wręcz zmuszania się do wykonania zaplanowanych zadań. Co odwołuje się do wymiaru “kilku ostatnich dni”.
U mnie jest to pisanie nawet krótkiego tekstu, choćbym nie miał weny, inspirowanie się na mieście, spisywanie refleksji, szlifowanie fotografowania, czytanie i słuchanie mądrych osób, spisywanie tego co zrobiłem i planowanie kolejnych mniejszych działań.
Odpowiedz sobie szczerze na pytania – “Jaką mam misję życiową?” oraz “Jak wyglądało kilka moich ostatnich dni/tygodni?”.
To one tworzą nasze życia
Wracając do tego, o czym wspomniałem na początku. Zastanów się, jakie obrazy “zebrałeś” do podświadomości przez kilka ostatnich dni/tygodni? Przeanalizuj to, ponieważ współtworzą one Twoje postrzeganie miasta i samego życia.
Zbierając bodźce, uczysz się nie tylko tego, w jaki sposób zapamiętasz dany dzień. Uczysz się siebie, swoich reakcji, emocji, skojarzeń, nawyków, przekonań, postrzegania rzeczywistości.
Mój przykład – lokalny klimat Oruni
Pokaże to na swoim przykładzie. Łapie się na rutynie codzienności, jak każdy. Żyje przede wszystkim życiem miejsc, w których przebywam. Żyje energią Chełmu, gdyż właśnie tutaj mieszkam.
Niedawny (odbyłem takowy w 2018 roku) spacer z przewodnikiem po Oruni, sprowokował mnie do pewnego eksperymentu. Kolejnego dnia pojechałem na Orunię. Jechałem z centrum miasta, tak by wczuć się w codzienną drogę mieszkańców tego rejonu miasta.
Na miejscu zachwyciłem się wnętrzem warzywniaka i relacją sprzedawcy z klientami (znali się), ludźmi rozmawiającymi na ławkach, klimatyczną kuźnią, dziećmi biegającymi po podwórzach, częścią dzielnicy “za torami”. Poczułem dawny klimat, taki którego na Chełmie już nie ma. Nie byłem w tym odczuciu odosobniony.
Dlaczego Orunia?
Wybierając Orunię trafiłem w dziesiątkę z jednego powodu – przebywają tam głównie “swoi”, to znaczy mieszkańcy tej właśnie dzielnicy. Porównując do takich dzielnic jak Wrzeszcz lub Oliwa, gdzie mamy do czynienia z mieszanką osób z różnych dzielnic, miast i turystów, na Oruni czułem się w jak niewielkim miasteczku, gdzie każdy się zna, choćby “z widzenia”.
Takie miejsca są nam potrzebne
Na Oruni zmieniłem kontekst codziennego dnia. Wiele mi to dało. Doszedłem również do refleksji. Chcemy, by coraz więcej osób zaglądało do takich dzielnic, aby jak najwięcej osób dostrzegało ich piękno i miało dobre zdanie.
Tylko… czy czasem nie jest dobrze, że miasta mają takie rejony? Nieco tajemnicze, pełne ukrytych ciekawostek, trochę stereotypowo traktowane? Nie zrozumcie mnie źle, nie myślę o zamkniętym getcie i wszelkich formach patologii. Nie mam na myśli braku inwestycji i opieszałości władz miasta. Niech Orunia pięknieje, rozwija się, będzie coraz wygodniejsza i cudowniejsza dla swoich mieszkańców.
Myślę o dzielnicy, która żyje własnym życiem, raczej “do wewnątrz”. Bez najazdu turystów, co raz zmieniających się mieszkańców (krótkotrwałe najmy), żonglowania sklepami i wypieraniem małych biznesów, bez wymuskanych zabytków, przy których zdjęcie to podstawa zwiedzania. Za to pełna lokalnego klimatu.
Specyfika poszczególnych części miasta
Większe miasta, chcąc nie chcąc, przeżywają to wszystko o czym napisałem w poprzednim akapicie. Aczkolwiek są na tyle duże, że możemy znaleźć na prawdę różnorodne dzielnice, również pod względem społecznym. Tak jak wspomniałem – Oliwa, Wrzeszcz, Brzeźno czy Jelitkowo – tam prócz mieszkańców porusza się cała masa gdańszczan i przyjezdnych. Taka jest ich specyfika i fajnie.
Pomyślałem jednak, że byłoby dobrze, aby nie wszystkie dzielnice tak wyglądały. Byśmy jadąc na Orunię, do Nowego Portu czy na Przeróbkę, mogli obserwować życie tamtejszych mieszkańców i chłonąć klimat wciąż zagadkowych przestrzeni.
Kilka (ważnych) słów na koniec
Cholerka, jestem dumny z tego artykułu. Widzicie, warto odnaleźć swoją życiową misję, dbać o nią każdego dnia i uczyć wartościowych rzeczy. Gdańsk jest dobrym nauczycielem.
Teraz gdy ktoś zapyta mnie – “Co u Ciebie?” – odpowiem – Byłem niedawno na Oruni… jakaż to fantastyczna dzielnica! Do jakich przemyśleń mnie doprowadziła! Nawet napisałem o tym co nieco. Poczytasz? 😉
Chcecie więcej Gdańska? Zdjęć, nietypowych widoków, przemyśleń?
Wpadajcie na FB -> 7 zdjęć z Gdańska (klik).
Odkrywajcie, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!
Lubię czytać Pana artykuły na różne tematy . Orunię akurat znam i okazuje się że też nie znam .
Prawda , codziennie można odkrywać nieznane. Takie są zresztą Pana sugestie.
Myślę ,że ktoś kto czyta zawsze coś dla siebie znajdzie a może też zainteresuje się czyms tak jak Pan mając te 18 lat.
Pozdrawiam i życzę dalszych fajnych “reportaży”.
Ewa Niemier
Dziękuję za komentarz 🙂 Dokładnie na to liczę, i nie musi to być miasto. Dla mnie zajawką jest Gdańsk, dla kogoś innego może to być coś innego. To nie jest ważne. Ważne, aby mieć cel, coś wokół czego oscyluje nasze życie, coś co sprawia, że możemy powiedzieć, że to nasze życie ma sens.