Cześć przyjaciele!
Dzisiaj dziele się z Wami przemyśleniami odnośnie postrzegania pewnego Gdańskiego miejsca. Oczywiście ten sam zabieg można wykonać w każdym innym miejscu i mieście.
Wpis ma na celu ukazać złożoność odbioru miasta przez nas samych w zależności od kontekstu, w którym umieścimy daną przestrzeń.
Jedno i to samo miejsce… Czy aby na pewno?
Teoretycznie, kiedy w grę nie wchodzi ludzka psychika, doświadczenia, wspominanie, emocje, profesje, skojarzenia – owszem. Jednakże prawdą jest, iż za każdym z nas ciągnie się inna, niesamowita historia. Do chwili, w której czytasz te słowa, nie doprowadził Cię przypadek a kolejne, następujące po sobie zdarzenia. A skoro masz za sobą tę wyjątkową historię, skoro każdy ją ma, jedno i to samo miejsce dla mnie może być innym miejscem aniżeli dla Ciebie, prawda?
Na przykładzie promenady nadmorskiej
Weźmy na tapetę pas nadmorski w Gdańsku, a dokładniej promenadę nadmorską między Brzeźnem a Jelitkowem. W zależności od człowieka zależy, z czym akurat ta przestrzeń mu się skojarzy. Oczywiście, na miejscu zachęcam do głębokiego eksplorowania, lecz już w domu myśląc o danym miejscu zazwyczaj mamy obraz pewnych aktywności z nim związanych. Naszych osobistych i nie tylko.
Każdy zobaczy, poczuje coś innego
Geograf wymieni w jakim mezoregionie się znajduje, jaki rodzaj gleby tutaj występuje oraz czy w tych okolicach są ciekawe minerały. Biolog zwróci uwagę na roślinki i aspekt ich roli w przyrodzie, wyliczy gatunki zwierząt, te znane jak i takie, o których przeciętny człowiek nie miał pojęcia. Pracownik serwisu sprzątającego pomyśli jako o miejscu pracy oraz ludziach, z których nie każdy wrzuca to co ma do niepotrzebnego do śmietnika a na trawnik lub chodnik. Ktoś, kto co niedziela robi sobie tam spacer z rodziną spojrzy na tę konkretną przestrzeń pod kątem czasu wolnego, beztroski, spokoju i czasu spędzonego w rodzinnym gronie. Ktoś, kto biega tą trasą niemal każdego dnia, zobaczy w nim miejsce treningu, środek do uzyskania formy, dobrego wyglądu i zdrowia. Psycholog zbada zachowania ludzi zwracając uwagę na powtarzalne modele.
Jedno i to samo miejsce…?
Teraz wiemy, iż każdy z osobna może widzieć dane miejsce w inny, spersonalizowany sposób, dotyczący jego interakcji z przestrzenią, skojarzeń oraz doświadczeń. Jednocześnie konkretna osoba, np ja, nie musi kojarzyć danego miejsca, w tym wypadku promenady nadmorskiej w Gdańsku, tylko w jeden sposób. Wszystko zależy od kontekstu, w którym umieszczę daną przestrzeń.
Kontekst, w którym umieszczam daną przestrzeń
Jeśli pomyślę o miejskiej podróży, zaczynam tworzyć trasę, której częścią będzie pas nadmorski. Jeśli wezmę pod uwagę fotografię, widzę wschód słońca, uwiecznionych w kadrze ludzi. Jadąc rowerem jest to moja droga do celu zbudowania lepszej formy. Wybierając się na randkę, widzę romantyczne miejsce, które stanie się sceną dla nas dwojga. Jeśli w sezonie, powiedzmy od kwietnia do września, co tydzień będę siadał na jednej z ławek i czytał książkę, miejsce stanie się moją czytelnią.
Od ogółu do szczegółu
Widzisz, jedno tylko miejsce może być odebrane na setki sposobów a równie dobrze na jeden, jedyny i wyjątkowy dla konkretnej osoby. Wspaniałym jest to, iż rozmawiając o danym miejscu, wymieniając każdemu znaną nazwę wiemy o co chodzi. Poruszamy się na pewnej podstawie, która ułatwia komunikacje.
Zaś później dzieje się coś fascynującego, odsłaniamy przed rozmówcą swoje bliższe i dalsze skojarzenia z tym fragmentem miasta, wspominamy, porównujemy, cieszymy się. Wartością dodaną jest wymiana doświadczeń, nowe spojrzenie, zrozumienie miasta. A poprzez to rozwój własnej osoby i zarazem ubogacenie życia tej drugiej.
Miasto jest jak lustro
Prawdziwe lustro pokazuje zmiany fizyczne, widoczne gołym okiem. Lustro miejskie oddaje zmiany, które są ukryte głęboko w każdym z nas.
Kilka (ważnych) słów na koniec
Chcąc częściej przeglądać się w Gdańskim lustrze, zapraszam do polubienia mojego fanpage’a na FACEBOOK’u. Dzięki temu będziecie na bieżąco z nowymi postami, które wierze wnoszą do Waszego życia ciekawe wartości.
Odkrywajcie, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!
W sumie to cieszę się, że dla ilustracji zjawiska wybrałeś tak popularne miejsce – także dla mnie ma wiele skojarzeń od dzieciństwa (spacery z rodzicami z Sopotu) przez młodość (samotna jazda na rowerze i znajomi, których tam chciałem znaleźć, a z którymi na szczęście mi nie wyszło) aż po dzień dzisiejszy (zwykła trasa, której już nie tak traktuję jako cel). Jeśli np. przyjdzie mi zostać handlarzem “chińszczyzną”, to zacznę ją pewnie kojarzyć z zyskami/stratami i ew. spisującą mnie Strażą Miejską. 😉
Podobnie, jak z miejscami, tak jest według mnie z dziełami sztuki, zwłaszcza muzyką. Kiedy w 2009 r. chodziłem po Siedlcach, żeby znaleźć w blokach tabliczki z rokiem produkcji dźwigu (zdjęcia z okien, które sam też robisz, wyszły przy okazji 😉 ), to utkwiło mi puszczone na cały regulator przy ul. Szarej “Jolka Jolka, pamiętasz…”. Po 10 latach przygotowuję się do egzaminu poprawkowego w Muzeum Emigracji. I ta sama piosenka (też wersja albumowa z 1984 r. – są drobne różnice z “radiową”, dla znawców 😉 ) uprzyjemnia czasem pobyt na sali “PRL”, gdzie wydobywa się z Malucha – chyba najciekawszego eksponatu. (y)