Czesc przyjaciele ! Każdy czasami choruje, czyż nie ? Niestety i mnie od czasu do czasu usidli w domu jakiś wirus bądź męczący kaszel. Kocham aktywność to i siedzenie w domu jest dla mnie jak kara. Do niedawna w takiej sytuacji byłem zły i zniecierpliwiony, czekałem aż minie i będę mógł wrócić do “normalnego” życia.
Normalne życie, właściwie co to takiego ? Zauważyłem, że to wszystko to, co już znamy i z automatu robimy. Inaczej mówiąc strefa bezpieczeństwa. Co więcej, choroba oznacza jakiś przestój, człowiek wyobraża sobie ile w ten czas by zrobił. Nie zastanawiając się, iż brak umiejętności pauzy, zwolnienia musi być uzależnieniem od stanów przeciwnych, które mamy na co dzień. W pewnym momencie życia zrozumiałem, że zmiany w życiu były, są i będą, nie na wszystko mamy wpływ, ale mamy możliwość wyciągać wnioski oraz zobaczyć i zainteresować się czymś, na co zazwyczaj “nie było czasu”.
Jeśli więc nie mogę spacerować, jeździć na rowerze, oglądać krajobrazów… Wyciągam płyty i przeglądam starsze zdjęcia. Na tej podstawie robie wirtualny spacer, podczas którego opisuje to co widze i myśle o danym miejscu, jakie emocje ono we mnie wywołuje, wspominam, zastanawiam się i staram wyciągać wnioski. No to zaczynamy “spacer” 🙂
Zaczynam w Brzeźnie, jedna z wielu nadmorskich dzielnic w Gdańsku i chyba najbardziej blisko morza. Z pętli tramwajowej do morza jest kilka minut, a spacer plażą, szczególnie wieczorem urokliwy. Na zdjęciu słońce chyli się ku zachodowi. Zastanawiam się dlaczego ludzie kochają wschody i zachody słońca, te same zdjęcia bez pomarańczowej kuli nad wodą nie są tak lubiane i podziwiane. My Polacy mamy jednak romantyczną duszę i patrząc na ten widok ta część mego wnętrza się odzywa.. Piękna sprawa. Poza tym jak tu nie być romantycznym, jak Bóg jest tak romantyczny ? Natura to dar od Boga i czyste piękno.
Drugie ze zdjęć w czasie mojego “spaceru” ma już mniej z natury, ale pamiętam jak je robiłem. Wszedłem na górkę przy ulicy Biskupiej szukając jak najlepszego widoku, i co ? Efekt widać na fotografii, ale dla Was to tylko zatrzymany obraz. Myśle sobie, że oglądając zdjęcia czy filmy, czytając książki lub budynki, generalnie produkty finalne, nie zawsze zdajemy sobie sprawę z faktu, iż to tylko wierzchołek… Poniżej mamy wiele upadków, prób, godzin pracy, łez, chwil zwiątpienia (ok, co do zdjęć może aż tak nie jest, ale w innym przypadkach..)… Każdy produkt finalny ma swoją historie, fundamenty powstania. Również to jacy jesteśmy obecnie jest składową wiele lat, milionów decyzji i sytuacji.
Z Biskupiej Góry mknę na Dolne Miasto nad Nową Motławę i oglądam czarujący kawałek rzeki. Wygląda troche jak namalowany, jak z bajki, nieprawdziwy. Przecież bywa w życiu, że nazywamy coś “niemożliwym” w przypadku gdy mamy zrobić coś czego wcześniej nie dokonaliśmy bądź w przypadku spraw, których nikt nie chce przeżywać. Jednak w jednym i drugim przypadku słowo “niemożliwe” zaciera prawdziwy obraz i pozwolenie sobie na emocje. Dlatego pozwalam sobie na przeżywanie każdego moment w życiu, zachowując zdrową równowagę.
“Idziemy” dalej przez nasz cudowny Gdańsk zaglądając do Parku Kuźniczki. Ten mały skrawek zieleni ma dookoła siebie iście miejskie towarzystwo. Z jednej strony niedawno wyremontowana ulica Wajdeloty, dalej Centrum Kuźniczki, Osiedle Browar Gdański, Galeria Metropolia, wyremontowana Kilińskiego oraz również zmieniony Dworzec. W tym rejonie Gdańsk rzeczywiście zmienił się nie do poznania, oprócz oczywiście parku. Chociaż w sumie “to co na zewnątrz działa na to co wewnątrz”.
Kontynuuje wirtualny spacer po Gdańsku i wchodzę na Źródlaną Górkę na Górkach Zachodnich, zatrzymuje wzrok… Co mnie zainteresowało ? W jednym obrazie rzeka, jezioro i morze. Nie wiem czy w Polsce jest drugi taki widok, być może, tak czy inaczej ten z piątego zdjęcia wydaje mi się szczególnie wyjątkowy. Każdy dzień traktujcie jak wyjątkowy, wiem że o tym się zapomina, dlatego też warto sobie przypominać tak cudnymi pejzażami…
Zacząłem spacer od plaży w Brzeźnie, teraz stoje w Jelitkowie. Stoję plecami do morza, patrze na jedno z wielu wyjść… Spacer plażą w Gdańsku jest troche jak spacer po marzenia. Z początku perspektywa wydaje się cudowna, widok doskonały, podpalamy się i zaczynamy iść. Jednak po czasie jest coraz trudniej, zmęczenie sięga zenitu a i widoki nie są tak cudowne jak na początku… Do tego co raz bok mamy wyjście, czytaj ludzi, którzy mówią, byśmy odpuścili. Całe szczęście są też inni i z nimi warto się trzymać 🙂
Mój “spacer” kończę w Oliwie, jednej z piękniejszych dzielnic, a pod niektórymi względami najpiękniejszą. Fascynuje mnie bliskość lasów, dolin i wzgórz, krajobrazów iście anty miejskich tak blisko miasta. Ten spokój, który każdemu jest potrzebny, przestrzeń, wiatr, szum drzew… Niedługo wracam na szlak ! 😉
No i jak przyjaciele ? Podoba się Wam wpis tego typu ? Wirtualny spacer czyli przegląd siedmiu zdjęć, które dawniej zrobiłem w Gdańsku ? Do tego przemyślenia i refleksje oraz wnioski 🙂 Dzielcie się kochani ze swoimi i podajcie dalej ten post 🙂
Zapraszam do polubienia strony na facebook’u –
https://www.facebook.com/7zdjeczgdanska/
Odkrywajcie, pokazujcie innym i cieszcie się tym ! Pozdrawiam, Cześć 🙂