Cześć Przyjaciele!
Ciekawość w życiu oraz w mieście, jak to z nią jest? Odwiedzając kilka dni temu Ołowiankę zaobserwowałem, iż tej ciekawości nam brakuje. Czy ciekawość to “pierwszy stopień do piekła”? a może wręcz odwrotnie, klucz do lepszego poznania środowiska, w którym żyjemy i nauki własnego JA?
Ten temat poruszam w dzisiejszym wpisie – serdecznie zapraszam!
Z natury jesteśmy CIEKAWI otoczenia
Człowiek od samego początku wypełniony jest ciekawością. Dziecko, ciekawe każdego fragmentu nieznanej rzeczywistości, szuka, dotyka, próbuje, smakuje, innymi słowy – doświadcza. Gdybyśmy powiedzieli takiemu małemu brzdącowi, że ciekawość to “pierwszy stopień do piekła” a ono by w te słowa uwierzyło, pewnie nie nauczyłoby się chodzić i mówić, nie wspominając o innych umiejętnościach i doświadczeniach. Co ważne, warto poniekąd tą ciekawością kierować, kiedy dochodzi do sytuacji niebezpiecznych (szczególnie w przypadku dzieci), ale broń Boże nie zamykać drogi do wszystkich zdrowych doświadczeń, które wynikają z ciekawości i chęci zrozumienia otaczającej rzeczywistości.
Czy aby na pewno jesteś ciekawy życia?
Niestety, teoria swoje, a życie swoje. Z biegiem lat życie przestaje być tak fascynujące, pojawiają się obowiązki i “musizmy”, zaczynamy wierzyć w bajki, że człowiek ciekawy może nabawić się guza, a przecież nikt nie chcę czuć bólu, fizycznego, czy psychicznego. Zamykamy się więc, żyjąc jak w bańce, w środku której mamy poukładane myśli np odnośnie miasta, w którym żyjemy.
Czasami uruchamiany ciekawość, mierząc się z czymś nowym. No wiecie, nawet żyjąc w bańce swoich przekonań, co jakiś czas zderzamy się z przekonaniami innych bądź miejscami, na które “przypadkowo” trafiliśmy. Zauważyłem, że dla wielu z nas ciekawość zaczyna się gdzieś daleko, bo na pewno nie tutaj i teraz, że żeby być ciekawym, musi wydarzyć się coś niesamowitego i niestandardowego.
I tak jak tego typu zachowanie jest normalne, tak jak potrafię je zrozumieć, nigdy nie zrozumiem pewnego schematu. Otóż często słyszę, że ktoś jest “ciekawy świata”, lecz jednocześnie niemal w ogóle nie zna swojego miasta, ba, nie zna dzielnicy, w której mieszka. Ci, którzy mówią, że są ciekawi życia, a jednocześnie nie interesują się tym co mają pod ręką, w mojej ocenie, nie są ciekawi życia.
Ciekawość zaczyna się TERAZ
Ponieważ ciekawość zaczyna się TUTAJ, TERAZ, OD ZARAZ. Ciekawość ma każdy z nas, lecz z biegiem czasu ją tracimy i gubimy, nie pozwalamy się odzywać.
W budowaniu takiej zdrowej, pozwalającej się rozwijać ciekawości, pomaga miasto. Spacerując i zadając sobie pytania – “Co jest za rogiem?”, “Co zobaczę wchodząc na tamtą górę?”, “A może dzisiaj pojadę rowerem w zupełnie inną stronę?”, “Co się wydarzy, jeśli pospaceruje po okolicy, w której nigdy wcześniej mnie nie było” – człowiek zaczyna ODKRYWAĆ. Nie tylko fizycznie przemierzać mniej znane rejony, bowiem przede wszystkim zaczyna przemierzać mniej znane rejony swoich emocji, serca i duszy.
Wnioski po wizycie na Ołowiance
Do napisania tego tekstu, nakłoniła mnie niedawna wizyta na Ołowiance. Zaszedłem z bratem i kolegą na bulwar za ceglanym budynkiem Przepompowni Ścieków. Jak zazwyczaj, nikogo prócz nas tam nie było. Zacząłem rozkminiać temat i zapisałem kilka wniosków, którymi dziele się niżej.
Ludzie z kilku powodów tutaj nie zachodzą i póki co taki stan rzeczy się utrzyma.
Pierwsza kwestia to brak połączenia wizualnego przestrzeni przy kładce (gdzie ludzie są) a miejscem, które oglądacie na zdjęciu niżej. Ludzie z natury winni być ciekawi, lecz tak jak wszystko w starciu z życiem, polega i ciekawość (nie zawsze, ale często). A jeśli nie ma połączenia wizualnego, to niewiele osób tutaj zajdzie. Gdyż takie połączenie przestrzeni ciągnie ludzi dalej i dalej. Tak jak to jest z kładką, kiedy ludzie przechodzą z Wartkiej na Ołowiankę, bo widzą, że mają coś z drugiej strony do zobaczenia.
Druga kwestia to odór. Serio. Działa tutaj przepompownia ścieków. I tak jak czasami śmierdzi tylko obok niej, tak czasami zapachy idą dalej.
A trzecia kwestia, chyba najważniejsza, to aspekt mentalny – ludzie zadadzą sobie proste pytanie – “po co mam tam iść?” – i w większości przypadków padnie prosta odpowiedź – “nie mam po co”. Niestety tak to wygląda.
Dla mnie i innych nielicznych jest po co, bo przecież to rozwija horyzonty myślowe, pozwala lepiej poznać miasto, zrobić ciekawe zdjęcia, odpocząć od ludzi, budować nowe połączenia na linii wzroku itd. itp. Jedyne osoby, które kiedyś tutaj widziałem, to wędkarze. Ale oni mają swoje “po co” – to łowienie ryb.
Czy można to zmienić? A i owszem. Recepta? Zbudować chodnik, łączący przestrzeń przy kładce z bulwarem za MRKS-em, postawić ławki i/lub zorganizować jakieś miejsce do wypoczynku, wyeliminować zapachy (o ile się da) no i przede wszystkim być ciekawym miasta. Bo to najważniejsze.
Ciekawość jest pierwszym krokiem do… zrozumienia
A więc, czy ciekawość to “pierwszy stopień do piekła”? Coś czuje, że tym powiedzonkiem posługują się Ci, którzy od dawna tłamszą w sobie ciekawość i nie pozwalają jej triumfować. Dla mnie, ciekawość jest pierwszym krokiem do… zrozumienia. Zrozumienia działania schematów, pobudek, funkcjonowania tego co mamy dookoła siebie i tego co mamy w środku, jak myślimy, jakie mamy przekonania, jak oceniamy i żyjemy.
Kilka (ważnych) słów na koniec
Przyjaciele, bądźcie ciekawi miasta i życia. Bo to przecież o to chodzi, o ciągłą naukę tego co mamy dookoła siebie. Gdyż odwiedzając niestandardowe miejsca i robiąc niestandardowe rzeczy (np piknik nad Martwą Wisłą w pobliżu Mostu Wantowego im. Jana Pawła II), kładąc się spać, zdajemy sobie sprawę, że ten dzień był ciekawy, że mam fajne życie. Staram się tak żyć.
Jeśli podoba się Wam ten wpis i choć trochę obudziłem Waszą ciekawość – polubcie mój fanpage 7 zdjęć z Gdańska (klik) na facebook’u.
Dostaniecie codzienną dawkę niecodziennego Gdańska. Myślę, że warto. A ile jest tam ciekawych treści i zdjęć… 😉
Odkrywajcie Gdańsk, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!
Od zawsze kocham Gdańsk, chociaż w nim nie mieszkam, ale mieszkam nieopodal i często w nim bywam. I zawsze coś w nim odkrywam, jakąś uliczkę, budynek, gdy wychodzę z zarogu uliczki, staję pełna zachwytu, nad chylącym się ku upadkowi a jednak dumnym budynkiem. Tak się ostatnio stało, że idąc ul. Jaskółczą do przystanku autobusowego wyszłam na cudną, starą, zaniedbaną kamienicę. Ostatnim moim odkryciem jest Nowy Port. I właśnie tę dzielnicę zamierzam spenetrować.
Bardzo dziękuję za komentarz 🙂 To miłe czytać takie słowa, bardzo się cieszę, iż odkrywa Pani Gdańskie dzielnice. Nowy Port to dobry wybór 🙂 Pozdrawiam!