Od wschodu do zachodu słońca – przeszliśmy wszystkie Gdańskie plaże!

O

Cześć Przyjaciele!

Razem z Martą (Palcem po mapie, stopą po ziemi), pragnę zaprosić Was w niesamowitą podróż! Podróż od wschodu do zachodu słońca, od wschodnich krańców Gdańska po zachodnie, w podróż wzdłuż Gdańskich plaż.

Na pomysł takiej wyprawy, którą podzieliliśmy sobie na trzy osobne spacery (no, prawie), wpadliśmy już w zeszłego lata. Musicie bowiem wiedzieć, że spotykamy się tak od 2017 roku.

Każdego kolejnego roku, organizujemy “Spacer Blogerów”. Jeśli jesteście ciekawi poprzednich edycji, zapraszam do kliknięcia TUTAJ.

Tym razem osią wędrówki były plaże. Ponad 20 km piasku, 78 wejść, ciągły szum fal, bursztyny, muszelki, czasem nikogo więcej, budowle z piasku, plażowicze, sporo zaskoczeń.

Nocny dojazd taksówką do Świbna

Przede wszystkim, chcieliśmy przejść całą długość dostępnych dla spacerowiczów plaż, gdyż nigdy wcześniej tego nie robiliśmy. Druga kwestia, to możliwość uchwycenia i zobaczenia jak Gdańskie plaże się od siebie różnią: szerokością, ilością ludzi, infrastrukturą, lokalizacją, otoczeniem itp. Zaś trzecia sprawa, to start na wschodzie miasta przy wschodzie słońca i finał 20 km dalej przy słońca zachodzie.

Brzmi pięknie, prawda? Aczkolwiek dotrzeć w okolicę rezerwatu Mewia Łacha na 4:00 rano jest niełatwo. Nocny autobus N9, rusza przy Dworcu o 1:00, zatem już przed 2:00 bylibyśmy w Świbnie, z kolei pierwszy dzienny kurs wypada tak, iż w Świbnie wysiedlibyśmy 4:25. Raz za prędko, raz za późno.

Jedynym w miarę dobrym wyjściem, okazało się zamówienie taksówki. Marta jechała z Przymorza, sam dosiadłem się około 2:45 na przystanku vis-a-vis “lotu”. Wówczas myślałem, że chętnie wróciłbym do łóżka, w końcu spałem popołudniu po pracy 3 godziny, zaś w nocy jedynie godzinkę. Kiedy wysiedliśmy w Świbnie, poczułem rześki wiatr, samochód odjechał, dookoła nie było niczego prócz ciemności i dziwnie niespokojnej natury, rozbudziłem się.

Rozpoczęliśmy pierwszą z trzech wędrówek wzdłuż Gdańskich plaż. Operacja Rajska/Bursztynowa wyspa!

Stan przejściowy…

Ruszyliśmy na północ, idąc wzdłuż Przekopu Wisły. Ten czas przed wschodem słońca, zawsze budzi we mnie niepokój. Zapewne dlatego, że jest rzadko doświadczanym stanem. Albo mamy dzień, albo noc. A teraz ni to noc, ni to dzień. Taki stan przejściowy. Coś pomiędzy, coś dziwnego, innego. We dwójkę było łatwiej. Marta od początku zaczęła kierować aparat to tu, to tam, komentując żywo każdy element otoczenia. Tak jakby nie było po 3:00 w nocy, raczej po 3:00 po południu… 😀 Sprawnie dostaliśmy się na teren “Mewiej Łachy”, wchodząc na platformę widokową.

Móc oglądać takie miejsce, będąc w granicach miasta, to fascynujące doświadczenie. Piasek, rosnąca gdzieniegdzie zieleń, morze i niebo. Schodząc z platformy widokowej, skierowaliśmy się przez wydmy na plażę.

Początek wędrówki przy wschodzie słońca

Minęła 4:14 (o tej godzinie był wschód słońca), chmury przesłaniały słońce, lecz po kilku chwilach, pojawił się nasz pomarańczowy bohater. Samiuśki koniec Gdańska i wschód słońca, to było piękne! Niebo, piasek, woda i zieleń, zaczynały nabierać innych barw. Wstał nowy dzień! Słońce tchnęło w uśpioną naturę nowe życie. A my nie mogliśmy przestać fotografować. Ruszyliśmy wzdłuż plaży.

Piękno natury w czystej postaci

Mogłoby się zdawać, że była to monotonna wycieczka, że w końcu nawet te piękne widoki mogą się znudzić. Nic bardziej mylnego! Plaża i jej otoczenie się zmienia. Mamy fragmenty, gdzie plaża jest szeroka, są takie, gdzie jest węższa, raz jest więcej muszelek i patyczków, dalej mniej, piasek tworzy małe mierzeje, wysepki, półwyspy. W to wszystko ingerują falę, napływając na piasek, pienią się, wyrzucając drobinki z morza.

M.in. bursztyny, których na odcinku około 10 km, znaleźliśmy całkiem sporo. W pewnym momencie, wytworzyła się między nami zdrowa rywalizacja – “Kto znajdzie więcej” 😉 Mój zbiór macie poniżej, zbiór Marty w JEJ WPISIE (Marta opublikuje swoją notkę w sobotę, wówczas podlinkuję). Sami porównajcie 🙂

Marta wpadła na pomysł fotografowania każdego wejścia na plażę. Mamy więc zdjęcia niemal wszystkich z 19 wejść na plażę. Niemal, ponieważ nr 3 jakoś nam zniknął.

Ogólny krajobraz i składające się nań szczegóły

Wędrując, cieszyliśmy się cudownymi widokami. Niby mieszkamy w nadmorskim mieście, jednak nad morzem bywam stosunkowo rzadko. A nawet jeśli, ogranicza się to do krótkiej wizyty przejazdem z rowerem, po czym ruszam dalej. Tym razem, do czego miała służyć tegoroczna edycja Spaceru Blogerów, było zupełnie inaczej. To plaże i morze były najważniejsze. Nic więcej.

Widzieliśmy ogólny krajobraz, który i tak często się zmieniał, dostrzegaliśmy również przeróżne szczegóły. Szczegóły, które dodawały smaczku tym pięknym nadmorskim widokom. Chociażby muszelki, wysepki, małe klify, kłody drzew, płynący w oddali kontenerowiec bądź układające się cudownie chmury i będące coraz bliżej “żyrafy”, czyli dźwigi z terminala kontenerowego DCT.

Pogoda i jej “spektakl”

Pogoda na początku spłatała nam małego psikusa w postaci deszczyku, całe szczęście tylko się droczyła, gdyż później było bardzo fajnie. Dużo słońca, czasami przesłoniętego przez kłębiaste chmury, które tak jak szybko je zasłaniały, tak prędko odsłaniały. Najlepiej było to widać na piasku, który w mgnieniu oka nabierał żywych, pięknych barw. Tak jakby na szkic ołówkiem, taki nie dopracowany, nałożyć kolory. Wszystko się zmienia. Słońce i chmury, grały z plażą swego rodzaju spektakl pt. “światłocienie”.

Do wejścia nr 10, na widowni była tylko nasza dwójka. Właśnie za owym wejściem, po 3 godzinach spaceru, zobaczyliśmy pierwsze osoby. Choć trzeba powiedzieć, że w teatrze “na plaży” wciąż było wiele wolnych miejsc. Łącznie minęliśmy może 20-kilka osób. Na 10 km długości plaży. Innymi słowy – było PUSTO.

Ptasi Raj – STOP

Za wejściami 16 i 17, zobaczyłem piękny obrazek: morze, plażę, wydmy i zieleń. Mijając wejście nr 19, dotarliśmy do tabliczki informującej o tym, iż dalej znajduje się rezerwat przyrody “Ptasi Raj”. Co mnie dziwi, od strony plaży nie ma tam dostępu.

Myślę sobie, że gdyby wyznaczyć ścieżkę spacerową, ludzie wiedzieliby gdzie się poruszać. Tymczasem całkowity zakaz wejścia powoduje, że Ci, którzy jednak przejdą dalej (umówmy się, ZAWSZE ktoś taki się znajdzie i nie zatrzymamy tego), mogą całkiem niechcący zniszczyć lęgowiska ptaków. Nie lepiej poprowadzić ścieżkę w kierunku falochronu? Otwieraną w okresach, kiedy ptaki są najmniej aktywne?

Raj w Gdańsku!

My oczywiście nie przeszliśmy dalej, choć pokusiłem się o spacer wzdłuż ogrodzenia przez wydmy na plażyczkę nad jeziorem Ptasi Raj. To serio jest RAJ! Przepiękne miejsce. Końcowy fragment plaży na Wyspie Sobieszewskiej, przywiódł mi na myśl rajskie plaże Tajlandii lub Filipin, jedynie zamiast palm mamy brzózki.

Plaże na Wyspie Sobieszewskiej są przepiękne!

Spacer całą ich długością, daje tyle wytchnienia, spokoju, cudownych widoków, że na serio nie trzeba wyjeżdżać gdzieś daleko. Można tutaj, w Gdańsku, w jeden z weekendów, wybrać się zobaczyć rajską i bursztynową wyspę. Określeń możecie używać naprzemiennie 😉 Szybkim krokiem przez las, dotarliśmy do ul. Nadwiślańskiej, skąd za kilka minut złapaliśmy autobus do centrum Gdańska.

Dodatkowo trzymajcie filmik złożony z ujęć i zdjęć z telefonu właśnie z plaż na Wyspie Sobieszewskiej 🙂

Tak wyglądała pierwsza z trzech części wędrówki przez całą długość Gdańskich plaż.

Zapraszam na drugą z trzech (no, prawie) wędrówek wzdłuż Gdańskich plaż. Operacja Górki Zachodnie -> Stogi -> Westerplatte

Od pierwszej części wędrówki wzdłuż Gdańskich plaż, minęło trochę czasu, dokładniej, ponad miesiąc. Po raz drugi, spotkaliśmy się z Martą 7 sierpnia, chcąc przejść z Górek Zachodnich na Stogi, i jeszcze tego samego dnia, zaliczyć plażę na Westerplatte.

Droga na Górki Zachodnie

Umówiliśmy się na piątek w zależności od tego, kiedy skończę pracę. Udało mi się dojechać do centrum Gdańska o 14:20, zaś już 14:36, siedzieliśmy w autobusie linii 111. Zastanawialiśmy się po drodze gdzie wysiąść – czy od razu iść ulicą Stogi, a może ruszyć ku północy z pętli? Wybraliśmy drugą z opcji.

Piękno natury po drodze z pętli na plażę

Do plaży są z tego miejsca jakieś 2 km. Po drodze nie sposób się nudzić. Za wiatą przystankową mamy bowiem Górę Źródlaną (22,2 m. n.p.m.), na którą po piasku weszliśmy. Jest to najwyższa wydma na Wyspie Portowej, utworzono tutaj również użytek ekologiczny. Uwielbiam to miejsce ze względu na widok! Pokazałem Marcie, że między gałęziami można wypatrzeć Wisłę Śmiałą, jezioro Ptasi Raj i Bałtyk. Trzy różnego rodzaju wody w jednym krajobrazie. Swoją drogą, ciekawe gdzie jeszcze można ujrzeć coś takiego… 😉

Podążając dalej, mijaliśmy po prawej stronie przystanie jachtowe, kolejny użytek ekologiczny, tym razem, obejmujący ponad 30 ha nadrzecznych szuwarów – “Zielone wyspy”, dochodząc do ul. Stogi. Zadziwiła nas ilość zaparkowanych wzdłuż ulicy samochodów! Spodziewaliśmy się dużych ilości wczasowiczów, tak też było, ale po kolei.

Zgodnie z Martą stwierdziliśmy, że kiedy byśmy tędy nie szli, zawsze tuż przed ostrym zakrętem ulicy w prawo, spoglądamy na wodę i przystań. Idąc ulicą do końca, trafiliśmy do 20-go wejścia na plażę.

Po chwili znaleźliśmy się na plaży, ale… nad Wisłą Śmiałą. Przepiękne miejsce i, jak widać, nie tak zatłoczone. Moja towarzyszka szukała krzyża, który upamiętnia ludzi, którzy nie wrócili z morza. W czasie poszukiwań, oboje zastanawialiśmy się, dlaczego nie można wejść na postawioną niedawno wieżę. Schodki są, platforma widokowa również, no ewidentnie coś dla nas 😉

Krzyż znaleźliśmy, jest raczej słabo wyeksponowany, ale wiecie co? Myśląc o tym krzyżu, którego trzeba poszukać, myślę o wielu wartościowych ludziach, tematach, których trzeba szukać, będąc cierpliwym.

Jeden z moich ulubionych widoków w Gdańsku

Jestem ciekaw jak czują się ludzie, przyjeżdżający w to miejsce po raz pierwszy i znajdujący miejsce/widok ze zdjęć poniżej. Kocham rejon ujścia Wisły Śmiałej. Falochrony, kamienie, niebieska toń, żaglówki, plaża, składają się na miejsce doskonałe. A widoki koją wszystkie troski.

Spacer plażą z Górek Zachodnich na Stogi

Skoro spacer wzdłuż wszystkich (dostępnych) Gdańskich plaż, to schodzimy nad wodę. Ciągnąc wzrokiem wzdłuż plaży, wiedzieliśmy, że to będzie zupełnie inny spacer, aniżeli ten po Wyspie Sobieszewskiej. Pierwszą zmianą było to, iż najpierw Marta, po chwili i ja, zanurzyliśmy stopy w wodzie. Wędrowaliśmy więc, brodząc w wodzie, co przy mocnym słońcu było wskazane.

Plażowiczów nie brakowało, zatem już nie tylko natura tworzyła widowisko, a również ludzie. Mam na myśli przede wszystkim wszelakie budowle z piasku – czasami serio duże i skomplikowane.

Między Górkami Zachodnimi a Stogami, jest plaża nudystów. W okresie letnim nigdy jej nie odwiedzałem, podobnie Marta, więc oboje zadziwiliśmy się skalą zjawiska. Mimo wszystko, wędrowaliśmy dalej, podchodząc i fotografując każdy numer wejścia na plażę.

Plaża robiła się coraz szersza, piasek drobny, widoki zniewalające. Po lewej stronie wydmy, po prawej morskie fale. Przed nami, stające się coraz większe, żurawie stojące w terminalu DCT. Wracając do budowli z piasku, wypatrzyłem dużego piaskowego żółwia. Zwróciłem uwagę Marty (która kocha żółwie!) i już cykałem pamiątkowe zdjęcia.

Stogi przywitały nas sporą ilością plażowiczów, ale już kawałek dalej (rejon wejścia nr. 27) jest luźno i przepięknie. Moim zdaniem, widokowo plaża na Stogach bije wiele innych. Dotarliśmy pod płot, przegradzający dalszą drogę (dalej jest teren portu), po czym weszliśmy do lasu. Niedługo później jechaliśmy tramwajem do centrum Gdańska.

created by dji camera

Tak wyglądała druga część spaceru wzdłuż Gdańskich plaż. Niestety nie starczyło czasu na Westerplatte, które mimo, że blisko, nie jest tak szybko dostępne z plaży na Stogach.

Odcinek Górki Zachodnie -> Stogi, oferuje przepiękne widoki przy ujściu Wisły Śmiałej, dalej plaża od stosunkowo wąskiej, rośnie jak na drożdżach, aż do ponad 130 metrów szerokości na Stogach (podobno najszersza plaża w Polsce). Sytuacja związana z koronawirusem, zmieniła plany wyjazdowe wielu osób, stąd zapewne większa ich ilość również tutaj. Wam polecam przejść ów fragment jesienią – jest najpiękniej!

Dodatkowy, nieplanowany odcinek – Westerplatte

Jak przeczytaliście wyżej, kiedy wędrowaliśmy z Martą z Górek Zachodnich na Stogi, nie starczyło nam czasu, aby podjechać na Westerplatte. Z tego względu, umówiliśmy się kilka dni później, by przejść również plażą na słynnym Gdańskim półwyspie.

Jedziemy autobusem linii 106 i…

Spotkaliśmy się przy Dworcu Głównym, skąd autobusem linii 106, odjechaliśmy w interesującym nas kierunku. Jednakże zamiast przy plaży, wysiedliśmy już przy rondzie KOR (Komitet Obrony Robotników). Spytacie – po co? 3 km dla rozgrzewki przed plażą? Nudziło nam się? Wszystkiego dowiecie się na blogu u Marty (publikacja w sobotę) 😉

Ciekawy rewir Gdańska

Rewir Gdańska, przez który przebiega północna część ulicy Sucharskiego, obfituje w ciekawe widoki. Zwróciłem uwagę chociażby na urządzenie do przenoszenia kontenerów. Nie była to jedna z wielkich suwnic, które pracują w DCT, a coś dużo skromniejszego. Marta zwracała uwagę na przeróżne drobnostki, jak martwe zwierzęta czy napisy na ścieżce, które sam zapewne minąłbym bez zastanowienia. Po niemal 3 km, doszliśmy!

Wejście na plażę i ponad 300 metrów spaceru

Wchodząc na plażę na Westerplatte, ujął mnie jej widok. Szeroka, piaszczysta, urocza. Ze względu na kształt, to taki dziki odpowiednik plaży w centrum Gdyni. Plaża na Westerplatte ma kilkaset metrów, zaczyna się w okolicy falochronu przy ul. Witolda Poinca, kończy zaś przy początku bulwaru wzdłuż falochronu (narzutu głazów).

Spacer plażą nie trwał długo, aczkolwiek krajobraz wszystko wynagrodził. Napływające na piasek morskie fale, krzyczące mewy, nieliczni plażowicze (było dość wcześnie), duuuuuuużo piasku, widoczna w oddali Gdynia. Docierając do wspomnianych głazów, zdziwiłem się, iż nie można iść dalej. Jeszcze kilka miesięcy temu (macie zdjęcie niżej) plaża ciągnęła się dalej wzdłuż falochronu i bulwaru, aż do płotu odgradzającego tę dostępną dla każdego, od tej położonej na terenie zajmującym przez wojsko.

Gdy plaża się skończyła, wdrapaliśmy się po kamieniach na bulwar. Ten kończy się płotem, za którym widać dalszą część plaży. około 1 km plaży leży na terenie wojska, zatem niestety nie mogliśmy nim przejść. Blisko znajduje się Cmentarzyk Poległych Obrońców Westerplatte. Tam również się rozeszliśmy.

Tak wyglądała wędrówka plażą na Westerplatte.

Ostatni etap wędrówki wzdłuż Gdańskich plaż – operacja Brzeźno -> Jelitkowo!

Ostatnie, czwarte spotkanie i finałowe dreptanie wzdłuż Gdańskich plaż, zorganizowaliśmy z Martą w piątkowe popołudnie.

Ciekawostka nt. numeracji wejść na plażę w Gdańsku

Spotkaliśmy się przy wejściu do Parku Brzeźnieńskiego, przez który następnie przeszliśmy, wchodząc na plażę wejściem nr. 34. Ostatnie wejście o jakim wspomniałem, to 27 na Stogach. Gdzie zatem numerki 28-33? Zapewne, jak się oboje domyślaliśmy, zostały pochłonięte przez rozbudowę portu. Nie dokonano żadnej korekty, to też mamy niemałą lukę.

A było tak dobrze… 😉

Wędrówkę rozpoczęliśmy całkiem sprawnie. Idąc wzdłuż morza, uskakiwałem przed falami, podczas gdy Marta ponownie dreptała w wodzie. Na wysokości wejścia nr. 38, moja towarzyszka zorientowała się, że nie robiliśmy zdjęć wejściom na plażę i… wracaliśmy na start! No prawie, bowiem wyszliśmy na ścieżkę w parku wejściem trzydziestym piątym.

Gorąco, duszno i parno…

Marta okazała się na tyle łaskawa (;)), że do numeru 40-go, spacerowaliśmy parkową alejką. Kawałek przed miejscem, gdzie było pierwsze Brzeźnieńskie molo, ponownie wędrowaliśmy piaskiem. Tym razem jednak nie nad wodą, gdzie ów piasek jest udeptany, twardszy i, tym samym JAKOŚ DA SIĘ IŚĆ, oj nie… Szliśmy tuż przy wydmach, obczajając kolejne wejścia na plażę. I tak do molo. Tego teraźniejszego.

Generał Zaruski z Motławy przypłynął na plażę w Brzeźnie 😉

Masa ludzi = nie tak piękne krajobrazy

Po drodze widzieliśmy mnóstwo plażowiczów! Nasz projekt serio rozciągnął się w czasie. Bowiem kiedy zaczynaliśmy, niewiele osób zdobywało się na wybywanie gdzieś na urlop. Z początku wpisu wiecie i widzicie, że plaże Wyspy Sobieszewskiej były niemal puste (był to koniec czerwca), zaś już Górki Zachodnie i Stogi, nie wspominając o Brzeźnie, to konkretny nawał turystów. To również wyjaśnia, dlaczego z Sobieszewa jest wiele więcej zdjęć, aniżeli z kolejnych nadmorskich dzielnic.

Ostatni fragment spaceru i… zachód słońca bez słońca 😀

Przy molo i za nim, szliśmy deptakiem, aż do wejścia nr. 57. Ponownie weszliśmy na piasek, tym razem spacerując nad samą wodą. Dopiero za wpływającym do morza Potokiem Oliwskim, plaża mogła się podobać. Szeroka, czysta, piaszczysta, nie zadeptana. Dotarliśmy do ostatniego, 78-go wejścia, podchodząc również do poprzedniego – wiadomo, dwie siódemki 😉 Niestety, chmury nie pozwoliły obejrzeć zachodu słońca, o którym wspominam w tytule niniejszej notki.

Podsumowując wędrówkę wzdłuż Gdańskich plaż

Marta, dziękuję Ci za przejście wzdłuż wszystkich Gdańskich plaż! To był niesamowity, wymagający i fascynujący projekt. Jednakże my lubimy przekuwać szalone pomysły w rzeczywistość 😉

Patrząc na nasze cztery wędrówki z perspektywy, najlepiej wspominam Wyspę Sobieszewską. Niemal puste plaże, przecudne krajobrazy, bursztyny, muszelki, rajskie widoki, genialny wschód słońca. Plaże między Górkami Zachodnimi a Stogami, zwiedzane półtora miesiąca później, to już wieeeeele więcej osób, spore zaskoczenie plażą nudystów, ale również wspaniałe, przepiękne pejzaże. Westerplatte zrobiliśmy szybko, ale ta kilkuset metrowa plaża, daje wiele ciekawego spojrzenia na okolice. Plaża między Brzeźnem a Jelitkowem w piątkowe gorące sierpniowe popołudnie, to w dużej mierze MASA ludzi, choć w Jelitkowie jest już lepiej.

Zaczynaliśmy daleko, na wschodzie Gdańska przy wschodzie słońca przed 5:00 rano. Nie było nikogo, tylko nasza dwójka blogerów i natura. Właśnie ona, natura, przemawiała najwięcej. Kończyliśmy ponad 20 km dalej, przy zachodzącym słońcu (za chmurami), przy plażowiczach, barach plażowych, wypożyczalniach sprzętu wodnego itp. Gdańskie plaże są różnorodne krajobrazowo, jak i infrastrukturalnie. Do niektórych dostęp jest łatwiejszy, jadąc do innych trzeba się natrudzić. Niektóre mają zaplecze gastronomiczne, inne oferują obalone drzewo, na którym można zjeść coś, co się ze sobą przyniosło. Część jest wręcz zadeptana przez plażowiczów, część można przejść w większym luzie.

Kilka (ważnych) słów na koniec

Dziękuję Wam za lekturę tego wpisu! Zachęcam do odwiedzania plaż również poza sezonem. W moim odczuciu, właśnie wczesną jesienią (już niebawem!) jest najpiękniej. Również wczesną wiosną Gdańskie plaże wyglądają świetnie.

Jeśli interesuje Was nieszablonowy, mniej znany Gdańsk, zapraszam na mój fanpage -> 7 zdjęć z Gdańska

Zapraszam również na fanpage Marty -> Palcem po mapie, stopą po ziemi

Odkrywajcie Gdańsk, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!

O autorze

Kamil Sulewski

Cześć, jestem Kamil. W wieku osiemnastu lat zainteresowałem się Gdańskiem i generalnie miejskością, co wciągnęło mnie bez końca. Interesuje się historią miasta, inwestycjami, lecz nade wszystko świadomym kontaktem z przestrzenią publiczną.

komentarzy

Skomentuj Michał Anuluj odpowiedź

  • Wieża pełni rolę nawigacyjną da Urzędu Morskiego w Gdyni, została ustawiona w listopadzie 2019 r. i faktycznie – aż się prosi o udostępnienie. 🙂 Nie wiem tylko, czy te schody i wielkość tarasu nie wymagałyby zatrudnienia pracownika do kontroli liczby wchodzących, co może być przyczyną opóźnienia jej otwarcia (biurokracja).

    I oczywiście podziwiam Waszą determinację “czasowo-pieniężną” (wstawanie w nocy i taksówka).

    • Wiedziałem, że jest stosunkowo nowa. Z dołu wielkość tarasu wygląda na odpowiednią. Wręcz zdaje się być idealna 😀

      Głównie czas odgrywał rolę oraz zgranie się na aż 4 łącznie spacery.

O Mnie

Kamil Sulewski

Cześć, jestem Kamil. W wieku osiemnastu lat zainteresowałem się Gdańskiem i generalnie miejskością, co wciągnęło mnie bez końca. Interesuje się historią miasta, inwestycjami, lecz nade wszystko świadomym kontaktem z przestrzenią publiczną.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Ostatnie wpisy

Archiwa