Sielska trasa rowerowa dla każdego – nad Kanałem Raduni, rzeką Radunią i Motławą

S

Cześć Przyjaciele!

Pierwszy czerwcowy weekend przyszło mi spędzić w mym ukochanym Gdańsku. Choć prognozy pogody nie napawały optymizmem, postanowiłem zabrać ze sobą rower. Zrobiłem dwie PIĘKNE trasy, a w niniejszym artykule przedstawiam drugą z nich.

W niedzielę postanowiłem wybrać się w nieco mniej popularnym (w porównaniu z terenami nadmorskimi) kierunku, czyli na południe Gdańska. Znana mi trasa rowerowa nad kanałem i rzekami oferuje CUDOWNE i SIELSKIE pejzaże, dużo spokoju i obcowania z naturą. A do tego niemało ciekawych historii i kilka zabytków architektury.

Ciekawi? No to zapraszam do lektury.


Ale w pierwszej kolejności – MAPA – czyli którędy biegnie trasa?


Kanał Raduni – oś pierwszej części trasy

Rowerową eskapadę rozpocząłem na Chełmie, zjeżdżając ulicą Stoczniowców do Cmentarnej, skąd miałem już “rzut beretem” nad Kanał Raduni. Wybudowany w XIV wieku przez Krzyżaków kanał dawniej służył do napędzania młynów, kuźni i tartaków, a nade wszystko do zaopatrywania miasta w wodę pitną. Obecnie Kanał Raduni jest ozdobą kilku dzielnic miasta, bowiem co nad wodą, to najczęściej atrakcyjniejsze.

Stare Szkoty – widoki i zabytki

Przejazd nad kanałem łączyłem z krótkimi przerwami w miejscach, które uważam za atrakcyjne. Na terenie Starych Szkotów takowym jest niewątpliwie barokowy, XVIII-wieczny Kościół Św. Ignacego Loyoli. Barokowa fasada widoczna jest z Traktu Św. Wojciecha i z pociągu, przyciągając wzrok łososiowym kolorem. Nie tylko świątynia urozmaica jazdę, bo również sąsiadujące z nią budynki, jak i wijący się kanał z widocznym w tle wzgórzem.

Orunia – z początku średnio, potem coraz lepiej

Zostawiając Stare Szkoty, wjechałem na Orunię. Pod kątem atrakcyjności, fragment trasy między ulicą Podmiejską a Dworcową, jest do poprawy. Docenić należy coraz więcej wyremontowanych kamienic przy Trakcie Św. Wojciecha, jednakże okolica Kanału Raduni wygląda jak pustkowie.

Dużo lepiej robi się na wysokości ulicy Gościnnej, której zabudowę tym razem oglądałem z daleka, a jest na czym zawiesić wzrok. Nad kanałem rosną okazałe drzewa, zieleń tuli z każdej strony, a uśmiech wywołuje widoczny po drugiej stronie Park Oruński.

Orunia z lat 90-tych vs Orunia z roku 2025 to zupełnie inne miejsca. Dawniej każdy przestrzegał przed spacerem po tej dzielnicy, a dzisiaj? Wystarczy zajrzeć do Parku Oruńskiego, w którym czas spędza mnóstwo rodzin z dziećmi.

Chluba i wizytówka dzielnicy

Park Oruński to założenie ogrodowe sięgające swą historią XVI wieku. Wówczas to (i później) Orunia była miejscem wypoczynku gdańskich mieszczan. Przez lata park przechodził z rąk do rąk i ulegał metamorfozom. Dopiero w 1918 roku prywatny ogród został przekazany miastu przez córkę właściciela – Emilię Hoene. To jedno z ładniejszych miejsc w Gdańsku, a uwierzcie, ma SPORĄ konkurencję.

Generalnie wzdłuż krawędzi wysoczyzny, w dolinkach, znajduje się kilka przepięknych miejscówek. Dawni mieszczanie wiedzieli gdzie ulokować swoje dobra. Park Oruński zajmuje powierzchnię kilkunastu hektarów, a jego NAJWIĘKSZYM atutem jest położenie – w dolinie, między wzgórzami. Przejechałem nad jednym i drugim stawem, oglądając nową fontannę, nacieszyłem się Potokiem Oruńskim oraz nieco starszą fontanną oraz obejrzałem (nie pierwszy raz oczywiście) Dwór Oruński.

Kanał, stare domy, wzgórza

Naładowany pozytywnymi emocjami, ruszyłem w dalszą drogę. Jak na opisanym powyżej odcinku nie brakowało rowerzystów, tak za parkiem zrobiło się luźniej. Kilka razy zatrzymał mnie widok kanału i starych domów (w tym jednego szachulcowego ze wzgórzem w tle).

Lipce – zabytki, kanał i park

Widok koni za kanałem, szerszych krajobrazów i wydatnych wzgórz mówił jedno – niepostrzeżenie wjechałem do innej części Gdańska o nazwie Lipce. Pod względem zabytkowych budowli, na Lipcach prym wiodą: Dwór Ferberów z XVI wieku (obecna forma z XIX wieku) i Lwi Dwór z XVI wieku, czyli najstarszy dom podcieniowy w całej Polsce.

Lipce należały do rodziny Ferberów, a ówczesny burmistrz Gdańska – Constantin Ferber – prócz dworu, założył park. Od 2020 roku park nosi imię Ferberów, a miejsce powoli staje się bardziej dostępne dla mieszkańców i zwiedzających. Niewątpliwie to wciąż bardziej las niż park, niemniej WAŻNE jest odniesienie się do historii. Nad stawami byłem już kilka razy, ale tym razem wdrapałem się na wzgórze, gdzie znalazłem kilka ścieżek i ławeczki. Krajobrazowo jest bardzo ciekawie i wierze, że temu miejscu zostanie przywrócona dawna świetność.

Św. Wojciech – miasto w mieście, a raczej, miasteczko w mieście

Tak dojechałem do Św. Wojciecha – najbardziej na południe wysuniętej części Gdańska. Dawna wieś jest malowniczo położona nad Kanałem Raduni i pod wyniosłym wzgórzem. Za każdym razem gdy tutaj jestem mam poczucie, że Gdańsk to zlepek wielu takich “miast w mieście” gdzie życie toczy się swoim tempem, gdzie są inne ciekawe zabytki i inne krajobrazy.

Stojąc pod Kościołem Św. Wojciecha, patrząc na jego piękne zwieńczenie, widząc kawałek dalej dwóch Panów sączących bursztynowy napój i mały sklepik, pomyślałem sobie o Przymorzu, które odwiedziłem poprzedniego dnia. Ależ to jest INNY ŚWIAT. I żeby nie było, żaden nie jest lepszy/gorszy. Każdy jest piękny i ważny, a razem budują Gdańsk, miasto bardzo różnorodne i wspaniałe.

Krajobraz Św. Wojciecha nad Kanałem Raduni jest piękny – zielony, sielski, z wieżą kościółka taki małomiasteczkowy. Tak jakbym był gdzieś daleko od miasta, w wiosce. Po drugiej stronie kanału trafiłem na maleńki skwerek imienia Hugo Conwentza.

W gedanopedi znalazłem informacje, iż Rada Miasta Gdańska nadała nazwę w 2023 roku. Hugo Conwentz (1855-1922) to pionier jeśli chodzi o ochronę przyrody, dyrektor Muzeum Prowincji Zachodniopruskiej w Gdańsku.

Miejsce pozwalające na głębszy oddech

Czas gonił, więc przejechałem na drugą stronę Traktu Św. Wojciecha, by odbić na północ i jechać wzdłuż rzeki Raduni. Ulica Niegowo i droga wzdłuż Raduni to jedno z tych miejsc, w których zapomina się o dużym mieście. Ogrom zieleni, bystra woda, pola uprawne, stadnina koni. To wszystko pozwala na głębszy oddech.

Pod kątem infrastruktury rowerowej nie jest idealnie, wszak nie ma tutaj drogi dla rowerów i trzeba jechać po ażurowych płytach, ale moim zdaniem warto się nieco przemęczyć. Gdzie bowiem miniecie się na jednej drodze z koniem? A tutaj miałem okazje!

Uwielbiam widok z mostu nad Radunią między ulicami Niegowo i Nad Starą Radunią. Rzeka z jej dzikimi brzegami porośniętymi trzciną i to strome, zielone wzgórze w tle… cudo.

Dalej jechałem ulicą Żuławską i Wołyńską, między polami uprawnymi, z widokiem na widoczne na wzgórzach Orunię i Chełm oraz wieże – dawnego schroniska im. Paula Beneke na Biskupiej Górce i Bazyliki Mariackiej na Głównym Mieście.

Jedna z ładniejszych nadrzecznych ulic w Gdańsku

Ostatnim etapem trasy jest ulica Przybrzeżna. Zlokalizowana na Oruni, choć po sąsiedzku (przez Motławę) z Olszynką. To jedna ze spokojniejszych i urokliwszych nadwodnych dróg w mieście. Co prawda Motława kryje się za wałem, ale wystarczy na niego wejść, by ujrzeć dziką odsłonę znanej w Gdańsku rzeki. Na pierwszym planie trzciny, trawa, drzewa, stare domy, a tle dobrze widoczne wieże Bazyliki Mariackiej i Ratusza Głównego Miasta. Przeciekawa perspektywa, a przecież to tylko kilka kilometrów od serca miasta.

Dojechałem w okolicę Dworu Olszyńskiego, a dalej, już bez cykania zdjęć, przez Olszynkę, Stare Przedmieście, Zaroślak, na Chełm.


Kilka (ważnych) słów na koniec

Przejechana przeze mnie pętla, na co liczę, stanie się inspiracją dla Was. Jeśli szukacie mniej obleganych miejsc i tras, niestandardowych dróg, sielskich miejscówek, wartych uwagi, choć niedocenianych zabytków, to wiecie już gdzie szukać. Pozdrawiam!

A tutaj możecie dobrowolnie wesprzeć mą działalność, stawiając mi kawkę ☕ Dziękuję!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Zapraszam Was serdecznie do obserwowania mnie na FB i IG, gdzie regularnie wrzucam zdjęcia oraz dzielę się przemyśleniami na temat Gdańska.

Odkrywajcie Gdańsk, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!

O autorze

Kamil Sulewski

Cześć, jestem Kamil. W wieku osiemnastu lat zainteresowałem się Gdańskiem i generalnie miejskością, co wciągnęło mnie bez końca. Interesuje się historią miasta, inwestycjami, lecz nade wszystko świadomym kontaktem z przestrzenią publiczną.

Dodaj komentarz

O Mnie

Kamil Sulewski

Cześć, jestem Kamil. W wieku osiemnastu lat zainteresowałem się Gdańskiem i generalnie miejskością, co wciągnęło mnie bez końca. Interesuje się historią miasta, inwestycjami, lecz nade wszystko świadomym kontaktem z przestrzenią publiczną.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Ostatnie wpisy

Archiwa