Dlaczego warto być miejskim podróżnikiem?

D
Cześć Przyjaciele!

Ostatnio natknąłem się na ciekawy kanał na youtube Michała Sikorskiego. Obejrzałem kilka filmików, w tym ten o sensie podróżowania. Michał opowiada o tym dlaczego podróżowanie jest dla nas dobre, lecz również pyta – “Czy poznałeś dobrze swoje miasto?”.

Podróżnik różni się od typowego turysty przede wszystkim tym, że z wyjazdu wiele się nauczy. Podobnie jest jeśli weźmiemy na tapetę odkrywanie Gdańska czy każdego innego miasta.

Zapraszam ze mną 😉

Jak dobrze poznałeś swoje miasto?

Zaczynając zadaje sobie i Wam pytanie – Ile osób, które co roku wyjeżdżają na wakacje do Egiptu czy Grecji, poznało dobrze swoje miasto, region, kraj? Obawiam się, iż niewiele. A to niedobrze, ponieważ jeśli nie będziemy potrafili cieszyć się z “małych” rzeczy na miejscu, nie będzie cieszyło nas również coś “wielkiego” za granicą.

Rzeczą “małą” na miejscu może być np ten widok. 
Skansen pod turystów

Efekt “wow” zawsze będzie, lecz to jest tak jak z cukrami prostymi. Szybki wzrost cukru we krwi i tak samo szybki spadek. Kupując wycieczkę wszystko jest zorganizowane, długi czas leży się na plaży lub w basenie pijąc drinki (w końcu można w cenie się napić do woli), obejrzy się kilka punktów “must to see” po to by zrobić sobie tam zdjęcie i móc się później pochwalić na fb czy instagramie. W sumie nie ma się co dziwić, od początku naszego rozwoju ktoś nam coś każe i dokładnie wskazuje co mamy robić. Dlatego też w dorosłości robimy to samo. Po ekskluzywnym wyjeździe wraca się do Polski i narzeka, że pogoda nie taka, że trzeba iść do pracy itd. A więc nie wyjeżdżać? Broń Boże, tylko dać więcej od siebie.

Niczym złym jest spacer Długą i zdjęcie z Ratuszem w tle…
Być podróżnikiem, poznawać inne obszary

Po to by poznać inny kraj, by się rozwinąć, trzeba wyjść ze skansenu, który jest stworzony dla typowych turystów. Oczywiście można również miejsca “must to see” odwiedzić, ale na tym nie poprzestawać. Samemu zorganizować bilety, noclegi (nie koniecznie pod namiotem, ani w ekskluzywnym hotelu), trasę zwiedzania. Później na miejscu być podróżnikiem, odkrywcą, który smakuje innej kultury, widzi jak ludzie tam pracują, jak się zachowują, jakie mają zwyczaje, jak chodzą ubrani, czy się uśmiechają i są szczęśliwi, jak wyglądają miasta, czy można coś od Nich “wziąć” i wreszcie rozmawiać, poznawać społeczność danego kraju. Wczuć się w klimat, a tego nie znajdzie się w basenie przed hotelem lub na uliczce okupowanej przez rzesze turystów.

…jeśli człowiek na Długiej się nie zatrzyma.
Wąska grupa zapaleńców?

To odnośnie podróżowania za granice, lecz bardzo podobnie jest w mieście, w którym mieszkamy.

Jak wiele osób podróżuje po Gdańsku?
Jak wiele stara się poznać głębiej historie miasta?
Jak wiele odkrywa wciąż nieznane obszary?
Jak wiele spaceruje nie po to, by gdzieś dojść, tylko aby poczuć tchnienie miasta?
Jak wiele uważa, że np na Stogach też są piękne miejsca?

Pytania można mnożyć i wiem, że są takie osoby. Odnoszę jednak wrażenie, iż to wąska grupa zapaleńców.

Tak a propos ładnych miejsc na Stogach.
Podróże kształcą, nie tylko za granicę

A co z innymi? Ilu jest w Gdańsku typowych turystów, którzy tacy sami są względem swojego miasta a ilu podróżników, którzy zdają sobie sprawę, że każdy spacer jest powodem do nauki i wzrostu?

Jacek Walkiewicz powiedział – “Podróże kształcą, tak, ale tylko wykształconych”. Dodałbym, że uświadomionych. Tak samo kształcą podróże po własnym mieście, trzeba tylko zdać sobie z tego sprawę i korzystać, czerpać, brać i dzielić się z innymi.

Wiele nauczył mnie spacer ku ujścia Wisły.
Miejski podróżnik

Człowiek, który za granicą zwiedza jedynie skansen dla turystów to samo robi u siebie w mieście. Pokazuje swoim gościom to, co sam chciałby zobaczyć. Z drugiej strony mam kolegę, który każdego dnia podróżuje po Gdańsku, robi zdjęcia, pisze o tym, jest mega wkręcony, uczy się miasta – jest miejskim podróżnikiem. Niedługo wyjedzie na kilku miesięczny trip, w poważną podróż. Bo chodzi o to, by dostarczyć sobie długofalowej energii, by nasycić mózg nowymi bodźcami, zrozumieć siebie w tym otoczeniu. Ciesząc się swoją okolicą, wychodząc poza turystyczne “must to see” zaczyna się odkrywać. Jednorazowy efekt “wow”, chwila w “innym”, “lepszym” świecie nie przyniesie nic prócz frustracji. Zaś zmiana mentalna z turysty w podróżnika da każdemu wspomnienia, emocje a przede wszystkim umiejętności na całe życie.

Miejski podróżnik jest w stanie czerpać energie z takich miejsc. Energie spokoju. Bo jest świadomy.
Kilka (ważnych) słów na koniec

Dziękuję za przeczytanie tego tekstu, oraz obejrzenie zdjęć. Bardzo mi miło, że jesteście ze mną. Wierze, że jeśli nigdy tego nie robiliście, wybierzecie się w podróż po Gdańsku, a jeśli już to robicie, nigdy nie przestaniecie.

Ponieważ grunt to uświadomić sobie, co mamy tuż obok i cieszyć się tym. By potem być jeszcze bardziej szczęśliwym gdzieś dalej.

Jeśli ktoś nie miał okazji, zapraszam na fanpage -> 7 zdjęć z Gdańska (klik), gdzie dodaje więcej zdjęć oraz co dziennych wpisów o Gdańsku 🙂 Dodatkowo “lajkując” stronę, nie przegapicie żadnego nowego posta 🙂

Odkrywajcie, pokazujcie innym i cieszcie się tym! Pozdrawiam, Cześć!

O autorze

Kamil Sulewski

Cześć, jestem Kamil. W wieku osiemnastu lat zainteresowałem się Gdańskiem i generalnie miejskością, co wciągnęło mnie bez końca. Interesuje się historią miasta, inwestycjami, lecz nade wszystko świadomym kontaktem z przestrzenią publiczną.

komentarzy

Skomentuj Kamil Sulewski Anuluj odpowiedź

  • Każdemu mieszkańcowi polecam zainteresować się szlakami turystycznymi w swojej okolicy. Na początek pieszymi. I wczuć się trochę w rolę turysty aktywnego.

    W końcu czy zwracasz uwagę na te kilka pasków na drzewie, ścianie, słupie latarni? Czy dostrzegasz np. szlaki na wałbrzyską górę Chełmiec w swoim z pozoru “nudnym, przytłaczającym, zaniedbanym” Boguszowie-Gorcach? 😉 Jadąc kiedyś pociągiem do Jeleniej Góry, który w Wałbrzychu zwalniał m.in. przez szkody górnicze, zastanawiałem się: “Kto nimi na tym zdegradowanym obszarze spaceruje?”.

    W czasie liceum przejechałem po raz pierwszy rowerem znaczne fragmenty takich szlaków Trójmiasta. Przeszedłem też odtąd wiele z nich pieszo. Są trudniejsze i łatwiejsze, za to każda trasa jest poprowadzona nie najkrótszą drogą, ale przez atrakcyjne obszary, np. widokowe. Przy tej okazji polecam zainteresować się najwyższym szczytem w swoim miejscu zamieszkania. Taki Gdańsk i Gdynia ma swoje dość blisko siebie (Góra Studencka i Góra Donas) – lubię na nie wracać czy też podziwiać z daleka. 🙂

    • Świetna sprawa z tymi najwyższymi punktami widokowymi, oraz przemierzaniem szlaków pieszo, które wcześniej przejechałeś rowerem 🙂

O Mnie

Kamil Sulewski

Cześć, jestem Kamil. W wieku osiemnastu lat zainteresowałem się Gdańskiem i generalnie miejskością, co wciągnęło mnie bez końca. Interesuje się historią miasta, inwestycjami, lecz nade wszystko świadomym kontaktem z przestrzenią publiczną.

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Ostatnie wpisy

Archiwa