Cześć Przyjaciele!
Zapraszam Was serdecznie do nowej serii artykułów, które będą pojawiały się każdorazowo, jak tylko pokaże Żonie coś ciekawego w Gdańsku lub przemierzymy wspólnie interesującą trasę.
Aktualnie (po ślubie) wraz z Żoną mieszkamy w Bydgoszczy, jednocześnie Gdańsk, w którym spędziłem ponad 33 lata życia, zawsze pozostanie w mym sercu.
Nie wyobrażam sobie żyć bez zwiedzania Gdańska, bez tych wszystkich miejsc, które sprawiają mi tyle radości. Przyjeżdżając do rodzinnego miasta, o ile okoliczności pozwolą, zamierzam wędrować po Gdańsku, pokazując przy tym najciekawsze miejsca swojej Żonie.
W nowej serii pojawią się konkretne miejsca, całe dzielnice bądź dłuższe wędrówki, lokale gastronomiczne i inne atrakcje, jak muzea i wystawy.
Zapraszamy Was na spacer po jesiennej Oruni!
Wybór padł na Orunię!
Gdańsk jesienią, jeśli tylko pogoda dopisze, potrafi pokazać się w jak najlepszej strony. Przed przyjazdem główkowałem gdzie zabrać Żonę, aby pokazać Jej coś nowego, a jednocześnie, by trasa była ciekawa i fotogeniczna. Wybór padł na Orunię!
Powód jest prosty, Chełm (mój rodzinny dom) i Orunię dzieli 25 minut spacerem. Wędrówka, trzeba przyznać, jest miła i przyjemna. Po pierwsze dlatego, iż idziemy w dużej mierze w dół, drugą kwestią są ciekawe ulice i mijane miejsca, o których więcej w kolejnych akapitach.
“Stary” Chełm, czyli osiedle z historią
Spacer rozpoczęliśmy na Chełmie od ulicy biskupa Andrzeja Wronki (biskup Andrzej Wronka był administratorem apostolskim diecezji Gdańskiej w latach 1945-1951) i bezimiennego wciąż skweru, będącego swoistym “centrum” Starego Chełmu.
Spacerując po Chełmie łatwo zauważyć, że osiedle zostało zabudowane wedle spójnego planu. Spójna architektura zdradza, że bloki były budowane w konkretnym czasie. Tak w istocie było, bowiem osiedle zbudowano w latach 40-tych (jeszcze w czasie wojny) dla pracowników Stoczni Schichaua. Przy budowie osiedla pracowali jeńcy wojenni, których obóz był zlokalizowany tuż obok niego. Poza blokami wielorodzinnymi, zbudowano domki jednorodzinne przeznaczone dla kadry kierowniczej (np. przy ulicy bp. Andrzeja Wronki).
Taki typ zabudowy zobaczymy np. przy ul. Worcella, która wraz z zielenią, w tym okresie o jesiennym zabarwieniu, buduje miły dla oka obrazek. Łyżką dziegciu w tej beczce miodu są niejednorodne kolorystycznie fragmenty elewacji. Wygląda to kiepsko.
Ulica z widokiem na Żuławską część Gdańska
Idąc ulicą Zamiejską, pokazałem Żonie widok na Żuławską część Gdańska, która z tego miejsca jest łatwo dostrzegalna. Wszak Zamiejska biegnie po zboczu wzgórza, a deniwelacja terenu między ul. Cienistą a Podmiejską, dochodzi do niemal 50 metrów. Wspomniałem również, że z dzieciństwa pamiętam ulicę Zamiejską (jej stromy odcinek) jako wąską uliczkę wyłożoną tzw. “kocimi łbami”. Wtem znaleźliśmy się na Oruni.
Dom, z którego można łowić ryby
Ulica Raduńska, jak sama nazwa wskazuje, biegnie równolegle do Kanału Raduni. XIV-wieczny zabytek, nie można zaprzeczyć, dodaje okolicy uroku. Architektonicznie ta część Oruni jest nieźle sfatygowana, jednakże patrząc z perspektywy kanału, nie wygląda to aż tak strasznie.
Chcąc rozbudzić wyobraźnie Żony powiedziałem, że za chwile zobaczy dom, z którego okien można łowić ryby. Jak widzicie na zdjęciu poniżej, mówiłem prawdę. 😉 Swoją drogą przemiły jest ten fragment Kanału Raduni i marzy mi się, aby zabudować obie jego strony. Zostawiając miejsce na chodnik przy samym kanale, moglibyśmy mieć fragment “Oruńskiej Wenecji”.
Różnorodność architektoniczna Oruni
Kierując się w stronę Parku Oruńskiego, starałem się uchwycić na zdjęciach jesienny klimat tego miejsca. Kanał, kamieniczne ostańce, bloki, a to wszystko w jesiennej otoczce. Orunia ma też zdobne i zacne zabytki, a te znajdują się przy ul. Gościnnej. Z nad kanału spojrzeliśmy na Kamienice Borzechowskich z 1892 roku, uroczy dom z lat 20-tych XX wieku mieszczący obecnie Państwową Szkołę Muzyczną I stopnia im. Henryka Wieniawskiego oraz dawną willę z XIX wieku, aktualnie siedzibę Urzędu Pocztowego.
Park Oruński jesienią? TOP!
Wybierając Orunię na jesienny spacer nie mogło zabraknąć miejsca wybitnie pięknego o tej porze roku – Parku Oruńskiego. Przy pogodzie jaka nam towarzyszyła, każdy widok ROBIŁ WRAŻENIE.
Park Oruński swą historią sięga XVI wieku, zatem mamy do czynienia z jednym z najstarszych takich założeń w Gdańsku. Ulokowany w malowniczej dolinie, nad Potokiem Oruńskim i otoczony wzgórzami, bije pod tym kątem Park Oliwski. Warunki naturalne – wzgórza, bogaty drzewostan, stawy, potok – sprawiają, iż krajobrazowo nie ma ładniejszego parku w Gdańsku.
Pejzaże nad jednym i drugim stawem są jak malowane. Wiele osób czeka na swoją kolej, by z drewnianego pomostu zrobić zdjęcie. Wrażenie robią zadbane alejki, krzewy, mała architektura, fontanna i altana. Uwielbiam przyglądać się kaskadzie wodnej, by po chwili wejść wyżej i ujrzeć kolejny pełen piękna krajobraz nad drugim ze stawów. Pokazałem również Żonie iście jesienny widok – wypełniony kolorowymi liśćmi wąwóz z płynącym w dole Potokiem Oruńskim.
Jesienna Dolina Potoku Oruńskiego poleca się na spacer
Park Oruński, jak wspomniałem, położony jest w dolinie zwanej Doliną Potoku Oruńskiego. W momencie, kiedy doszliśmy do granic parku, wędrowaliśmy dalej ową doliną. Spacer doliną, nad potokiem, z szeleszczącymi pod butami liśćmi i skarpami po obu stronach, był bajeczny. Pokazałem Żonie miejsce w Gdańsku, którego do tej pory nie widziała. To był piękny czas.
Ostatni fragment spaceru
Gdy doszliśmy do zbiornika retencyjnego “Augustowska”, odbiliśmy w stronę pętli tramwajowej, gdyż dalej czekały nas obowiązki związane z wizytą na cmentarzu.
Cieszę się niezwykle z tego dnia i spaceru z Żoną, pokazując złotą jesień w Oruńskiej dolinie. Swoją drogą o dolinach w Gdańsku też pisałem, o TUTAJ.
Kilka (ważnych) słów na koniec
Dziękuję Wam za lekturę artykułu i wizytę na blogu. Jestem wdzięczny za każde wsparcie, a takimi są statystyki na blogu, Wasze zaangażowanie w komentarzach i “lajkowanie” postów na FB.